Ósma rano, a ja nabieram się na słońce. Zwykła ściema, zmarzły mi palce, pod paznokciami śnieg. Młodszy po pierwszej spowiedzi jakiś taki lżejszy, podskakiwał wracając do domu.
Wstawiam wodę na kawę i nie mam ochoty na więcej, może tylko mule w winie, a chłopaki pizzę. Wiatr zwolnił, zwolniły też samochody, zwalniam się ja.
Kelnerka pozbiera po nas wszystkie okruchy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)