z cyklu fakty i kity

z cyklu fakty i kity
- Malkontentem trzeba się urodzić - powiedziała dumnie Mirabelka.

piątek, 12 kwietnia 2013

Pacyfikacja

Skondensowane spojrzenie w głąb siebie i refleksja nad życiem doczesnym, wbiła wzrok Mirabelki młotkiem na dwa palce w ścianę z niewielką jego składową częścią rozmazując się po powierzchni. Wobec tej rozproszonej materii, właściwie na jej drodze, spokojnie maszerował potwór toczący przed sobą szpulę nici. Łapiąc kontrolę nad głębią ostrości i przechodząc w tryb macro dopatrzyła się nawet kłębka wełny wielkości jaja kurzego (sąsiadki donoszą, że widziały takiego denata potwora w piwnicy i leżał koło niego też kłębek jakiejś wełny, ale jajo nie było kurze, a strusie). Dostrajając zoom zauważyła jednak żyjące cztery pary odnóży, więc można by przypuszczać, nawet z pewna stanowczością, że był to nie kto inny, a włochaty pająk, który prawdopodobnie od kilku dni mościł się w swoim barłogu czekając na odpowiedni moment do ataku na hacjendę Mirabelki. Widocznie moment nadszedł, bo dopatrzyła się jeszcze jak dzierga na tym swoim małym szydełku lepiącą się pajęczynę, prawdopodobnie z zamiarem owinięcia w kokon całego mienia z saloonu.
- Nie ze mną te numery Brunner! – zacharczała Mirabelka dysząc żądzą mordu.
Unieruchomiona nie mogła podejść bliżej i spojrzeć potworowi w oko, więc zacisnęła pięść na kuli (ortopedycznej) i rozpoczęła serię szybkich i długich wymachów jak kulomiot Tomasz Majewski na treningu. Brakowało jedynie paru centymetrów, a zdjęłaby potwora ze ściany i cały jego misterny plan ku chwale zwycięstwa Mirabelki poszedłby w p***u. – Nie poddam się tak łatwo – pomyślała odklejając się od materaca łóżka. Poderwała się na trzy nogi, bo jedną przecież należało utrzymać w gotowości i już prawie go sięgła…

- Leżeć! – krzyknął do psa Cywila sierżant Walczak, który nie mógł sobie odmówić spacyfikowania jednostki pełzającej na trzech kończynach, z jedną łapą wymachującą coś w górze.
- Nie widzisz? Ja tu poluję! – błysnęło zatrutym zębem rozjuszone zwierzę
- Dupa mnie już boli od tego leżenia! – warczenie przeszło w przeraźliwy skowyt, żarówki zaczęły pękać jedna po drugiej, a skulenie się w kłębek z jedną wyprostowana nogą okazało się pozycją równie nieosiągalną, co sięgnięcie gwiazd.
W obliczu nieosiągalnego Mirabelka rozmarzyła się natychmiast, zapominając o polowaniu. Po zwizualizowaniu sobie romantycznego nieboskłonu, ból powrócił i gwiazdy zaczęły z hukiem spadać jedna po drugiej.
Pająk wykrzywił się szyderczo i jak Tarzan na lianie rozbujał się i poszybował wysoko nad doliną płazów i gadów.
Na pewno knuje teraz z kolesiami i jeszcze wyłoni się w kłębach kurzu.
Mirabelce pozostało jedynie czekać.

2 komentarze:

  1. Pięknie to namalowałaś, ma się ten pędzel, ma!!! Udupiona możesz spokojnie tworzyć świetne kawałki - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - babki prawdę mówiły! Leżeć i pisać, Cywil!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leżeć, leżeć, leżeć! Mnie się mieszkanie kurzy, zarosnę pajęczyną...(tu skamłanie)
      Widzę, że jest więcej sierżantów Walczaków ;)

      I przypomniał mi się na pocieszenie własnej jednostki film:"Wiosna panie sierżancie" ...szkoda, że w obliczu deszczu, ale może lepiej że nie w obliczu śniegu? ;)

      Usuń

Tu byłem - Zenek
(Twój komentarz może wyglądać i tak, ale jeśli nie będzie podpisany, to jak to mamusia mówiła: Z obcymi się nie rozmawia!)